Przeskocz do treści

Ćwierćfunciak z serem, czyli spostrzeżenia żywieniowe.

Teraz będzie obrazoburczo względem literatury o wykwintnej kuchni. Pamiętacie pewną scenę z filmu Quentina Tarantino Pulp Fiction? Rewolwerowcy mafijnego szefa jadą samochodem, jak zwykle rozmawiając na ważne tematy.
W pewnym momencie dyskusja dotyczy tego, dlaczego w Europie ćwierćfunciaka
z serem nie nazywają ćwierćfunciakiem z serem. Odpowiedź? Z uwagi na system metryczny.

Scena ta przypomniała mi się, gdy zatrzymaliśmy się po drodze, aby zatankować
i coś zjeść, ostatecznie wchodząc do baru szybkiej obsługi  obecnego również
w Polsce. Przywitał nas plakat, którego fragment widzicie na zdjęciu.

Scena pierwsza: rodzinny obiad.

Kilka stolików dalej siedzi trójpokoleniowa rodzina, która wpadła na obiad. Na stoliku pojawiają się hamburgery z frytkami, góry kawałków kurczaka w panierce
i frytki, a obok stoją litrowe (!) kubki z kolorowym, słodkim, gazowanym napojem. Ze strzępów rozmowy słyszę grymaszenie dziecka mówiącego, że chce zjeść to, co zawsze.

Scena druga: bary szybkiej obsługi.

Szybko i dużo można zjeść niemal wszędzie, a w większych miastach bary szybkiego jedzenia świecą neonami niemal zewsząd. W miejscach proponujących powszechną w USA kuchnię menu różni się, ale hamburger w bułce i frytki to standard. Często trafić można na tzw. skittel: zazwyczaj (ale nie zawsze) kawałki pokrojonego mięsa przyrządzonego z warzywami, podawanego w gorącej brytfannie. Bary czasem oferują swoje menu w postaci bufetu. Oznacza to, że za określoną sumę, zwykle od 10 do kilkunastu dolarów, można jeść do woli, wybierając z dość urozmaiconego zestawu dań. Uwaga: Amerykanie dodają dużo soli do potraw i nawet befsztyk zdarza się być zmielony.

Scena trzecia: słodko-słono-sztuczne śniadanie na zimno.

Zimny sok pomarańczowy, słodkie płatki z zimnym mlekiem, jajka na twardo czekające w lodówce, pojemniczki straszliwie słodkiego dżemu. Do tego chleb tostowy. To typowe menu śniadaniowe przydrożnych hoteli, co wydaje się odpowiadać stereotypowemu porannemu amerykańskiemu posiłkowi. Rewelacją natomiast jest możliwość przygotowania sobie świeżego gofra, oczywiście ze słodkim syropem klonowym. Często jogurt i jabłka z bananami dopełniają obrazu. Gdy pojawi się coś na ciepło, zazwyczaj bywa słone lub wygląda jak sztuczne — nawet jajko sadzone przypomina atrapę z restauracyjnej wystawy zachęcającej potencjalnych gości do wejścia.

Scena czwarta: zapraszamy na drugi koniec świata.

Stany Zjednoczone są krajem wielokulturowym. Dzięki temu można tam zjeść niedrogo i smacznie. Barów i restauracji z kuchnią azjatycką lub latynoską nie brakuje i każdy coś wybierze. A jak zapragniecie pizzy, to nie wchodźcie do pierwszej napotkanej pizzerii. W Ameryce tę potrawę można dostać prawie na każdym rogu, niemal jak hamburgery.

Jak ocenić zdrowotną stronę takiej diety? Pozostawiam Waszej ocenie. Stereotyp otyłego mieszkańca USA wydaje się prawdziwy, ale nie jest tak licznie reprezentowany, jak mogłoby się wydawać.

Zobacz też: 1. Czego się napijesz? 2. Parki narodowe w USA — krótka instrukcja obsługi,
3. Samochodem przez USA, 4. To book or not to book, czyli jak tanio przenocować w USA.