Przeskocz do treści

Rosa Montero, Ta żałosna myśl, że nigdy więcej cię nie zobaczę

Rosa Montero, Ta żałosna myśl, że nigdy więcej cię nie zobaczę (hiszp.: La ridícula idea de no volver a verte), tłum. Wojciech Charchalis, Wyd. Wyszukane (imprint Wydawnictwa Ezop), Warszawa, 2023.

To nie jest biografia. Ani historia początków radiologii. To nie są wyznania cierpiącej kobiety ani też traktat feministyczny. Rozważania zaczynają się od śmierci,
a następnie płyną ku pochwale życia, meandrując tędy i owędy.

Uwagę zwracają już pierwsze zdania: „Ponieważ nie mam dzieci, najważniejsze, co mi się w życiu przydarzyło, to moi zmarli, chodzi mi o moje ukochane osoby. […] Jedynie przy okazji urodzin i śmierci człowiek wychodzi poza czas”. Czytając dalej, rozpoczynamy podróż przez wiele tematów, często wracając do zagadnień już poruszonych. Początkowo czułem się jak we mgle, zastanawiając się, dokąd owa narracja zmierza. Stopniowo kolejne tematy zaczynały się wyłaniać, a przedstawiany punkt widzenia zaskakiwał, innym razem zbliżał się do mojego sposobu myślenia, by po kilku stronach budzić mój sprzeciw. Moja ciekawość jednak rosła, a tekst wciągał coraz głębiej.

[Rosa Montero] cały tekst bogato opatruje hashtagami, byśmy czytając, nie mieli wątpliwości, co jest w tej opowieści ważne.

Montero wychodzi od pamiętnika Marii Curie-Skłodowskiej, który noblistka pisała przez rok po śmierci męża. Wzmocniona lekturą kilku biografii słynnej Polki oraz dodając swoje przeżycia towarzyszące analogicznemu wydarzeniu, autorka snuje swoją opowieść. Co prawda, Madame Curie poświęcono tu wiele miejsca, to jednak nie śledzimy na kolejnych stronach jedynie faktów z jej życia. Zaczynamy od niełatwego dzieciństwa głównej bohaterki, co staje się przyczynkiem do rozważań o sile woli pozwalającej na przełamywanie ograniczeń.  Dalej czytamy o pasji prowadzącej do spełniania zamierzeń, docieramy też do patriarchalnej stronniczości i braku krytycyzmu. Równolegle snuje się wątek potęgi kobiecego umysłu — od zawsze niedocenianej
i tłumionej męską ręką, wpływu zdobyczy wiedzy na codzienność, by wreszcie osiągnąć rozważania o szczęściu, przełamywaniu twórczej niemocy i sensie pisania.

Patrząc na esej Rosy Montero z punktu widzenia biografii, otrzymujemy pean na cześć Wielkiego Człowieka. Podkreślając siłę woli, przymioty intelektu
i niedościgniony dla wielu poziom moralny swojej protagonistki, tekst, a przecież autorka świadoma jest ryzyka przesłodzenia, słabo broni się przed wyidealizowanym obrazem swojej bohaterki. Jej Skłodowska jest silną kobietą, która ze wszystkim sobie radzi, z sukcesem prze do przodu i nawet uczucia stara się mieć pod kontrolą. Na szczęście ten obraz nadczłowieka łamie się przy sięganiu do jej pamiętnika. Przypadkowa śmierć Pierre’a Curie w szczycie możliwości twórczych obojga naukowców, ale przede wszystkim wobec intensywnego żaru ich małżeńskiego i rodzinnego życia pozwala wreszcie pokazać noblistkę jako kobietę, która czuje i przeżywa podobnie do każdego z nas. Przeplatając tę opowieść
z osobistymi doświadczeniami, Montero przedstawia śmierć jako część życia (patrz też: 1. Jaga Słowińska, Czarnolas; 2. Weronika Gogola, Po trochu), a nie jako niemal koniec świata (Barthes, Dziennik żałobny).

W ostatnim rozdziale książki na plan pierwszy wyłania się Rosa Montero-pisarka, która wykłada o potrzebie tworzenia. Cały tekst bogato opatruje hashtagami, byśmy czytając, nie mieli wątpliwości, co jest w tej opowieści ważne. Na deser autorka pozostawia nas sam na sam z Madame Curie, zamieszczając obszerne fragmenty jej pamiętnika. Całość znakomicie się czyta.