Kenzaburō Ōe, Zerwać pąki, zabić dzieci (jap. w transkr. łac.: Memushiri kouchi), tłum. Jan Rybicki, Wydawnictwo Amber, Warszawa, 2004.
Kenzaburō Ōe w swoim debiucie przygląda się dzieciom porzuconym na pastwę losu. Samotni chłopcy, obojętni rodzice, wrogie otoczenie.
Zagadnienie wojennych krzywd to temat rzeka. W tej niewielkiej powieści spojrzenie narratora skupia się na tych, którzy sami nie potrafią się obronić. Amerykańskie naloty na Japonię sprawiają, że władze postanawiają ewakuować mieszkańców domu poprawczego, przenosząc ich w inne miejsce, według nich bezpieczniej położone. Przyglądamy się więc nastolatkom ocenionym już negatywnie przez społeczeństwo, a wydarzenia zewnętrzne dodatkowo je doświadczają. Wśród przepędzanych znajdują się zarówno ukarani za swoje zachowanie, jak i niesforne małolaty, którymi ich rodzice nie mieli siły się zajmować, przygnieceni biedą i troską o przeżycie. Negatywna weryfikacja powielana jest dalej, a mieszkańcy mijanych osad nie zadają sobie żadnych pytań, traktując eskortowaną grupę jak wrogie nasienie do zniszczenia. W wiosce, w której ich wreszcie osadzono, wybucha zaraza. Mieszkańcy potajemnie uciekają, pozostawiając chłopców własnemu losowi. Młodzieńcy muszą zorganizować sobie nowe życie.
Ōe nie próbuje tworzyć alegorii społeczeństwa przechodzącego od demokracji do dyktatury. Autor skupia się na kilkorgu bohaterach, wnikając w ich postępowanie oraz analizując wpływ czynników zewnętrznych na schematy ich zachowania.
Podobieństwo do Władcy much Williama Goldinga jest jedynie powierzchowne. Ōe nie próbuje tworzyć alegorii społeczeństwa przechodzącego od demokracji do dyktatury. Autor skupia się na kilkorgu bohaterach, wnikając w ich postępowanie i analizując wpływ czynników zewnętrznych na schematy ich zachowania. Wyraźnie rysuje zależność pomiędzy wrogością otoczenia oraz doznanymi upokorzeniami a zachowaniem młodych ludzi w sytuacji ekstremalnej lub gdy po prostu czują przyzwolenie na powielanie przemocy. Podkreśla jednak, że rzeczywiste zło nie tkwi w nich samych, a czai się na zewnątrz. Ono pociąga za spust i niszczy. Nawet gdy pomiędzy miejscową dziewczynką a samozwańczym dowódcą grupy miękną serca, nadzieja na zmianę wkrótce umiera. Ilustrując mikrospołeczeństwem, Kenzaburō Ōe przekazuje to, co w skali znacznie większej pokazuje Miljenko Jergović — obaj upatrują zła powodującego destrukcję społeczeństwa w jego otoczeniu (zobacz np. Nadprzyrodzony wyraz jego rąk, Sarajewskie Marlboro czy Bębny nocy. Studium).
W tle wydarzeń pojawia się motyw segregacji społecznej obecny w późniejszej twórczości pisarza np. w znakomitej powieści Futbol ery Man’en, a także u innych autorów (patrz: Keichirō Hirano, Pewien mężczyzna). Choć słowo zainichi się tu nie pojawia, domy wieśniaków pochodzenia koreańskiego ulokowane są w oddaleniu od pozostałych, jakby „prawdziwi” Japończycy chcieli się odseparować od gorszych od siebie.
W stylu powieści wyczuwa się jeszcze brak doświadczenia. Narrator wyraźnie zajmuje stanowisko i wyjaśnia za dużo. Zmysł obserwacyjny i powolne budowanie napięcia zdradzają jednak przyszłe uznanie tego początkującego autora.